Windshield wipers are wriggling like the legs
of a large insect hanging from a roof.
It reminds me of how I carried a bag of oranges
to the top of a wooden tower high on acid,
while the biggest nations of the world
stank of shit. Months stretch into years.
Dreams capitulate to general tendencies, my aunt
had a collision by the ocean shore, my uncle
had a stroke. A magical moment.
A lingering moment get its groove on, when a stout lady and a Sikh janitor
trod at the same pace. A sweet smile can light the heart,
can beat it to death. I sit in certain spots
like a romantic poet on a mountain peak:
sweaty and out of breath, hair damp, sensing
a pulsing heaviness in my legs, I think only about which sandwich to eat:
cheese or salami.
I think that my mother senses the spindle of the universe.
I think that when I haven’t slept well
or when I’m having issues for some other reason.
It comforts me that my father kind of let go
of his image. The police nabbed him, because he killed.
I trust my sister, who’d take the helm
of a large caravel without thinking twice.
It pleases me that my guy friends aren’t afraid of stink or rot,
and my gal friends boldly go where they will.
Everyone’s heading towards Wi-Fi’s radiant signal,
and I sing them a ditty:
When I’m without Wi-Fi, I’m a good-for-nothing,
When I don’t have Wi-Fi, I’m deflecting the ball, etc., etc…
Wycieraczki ruszają się jak odnóża
wielkiego owada zwisającego z dachu.
Przypomina mi to jak skwaszony wnosiłem
torbę pomarańczy na szczyt drewnianej wieży,
podczas gdy największe państwa świata
cuchnęły gównem. Miesiące rozciągają się w lata.
Marzenia ulegają ogólnym tendencjom, rozbiła się
moja ciotka nad brzegiem oceanu, mój wujek dostał zawału
nad brzegiem oceanu. Magia chwili.
Tańczy długa chwila, gdy gruba kobieta i sikhijski sprzątacz
idą w jednym tempie. Miły uśmiech potrafi rozświetlić serce,
potrafi zatłuc na śmierć. Siedzę w pewnych miejscach
jak romantyczny poeta na szczycie góry:
spocony i zdyszany, ze sklejonymi włosami, w nogach
czuję pulsujący ciężar, myślę tylko o tym, jaką zjeść kanapkę:
z serem, czy z salami.
Myślę, że moja matka czuje wrzeciona kosmosu.
Myślę tak wtedy, gdy się nie wyśpię
albo gdy mam ciężko z innego powodu.
Pociesza mnie to, że mój ojciec upuścił nieco
swój obraz. Zabrała go policja, bo zabił.
Ufam mojej siostrze, która bez myślenia
wsiadłaby za stery wielkiej karaweli.
Cieszy mnie, że moi przyjaciele nie boją się smrodu i zgnilizny,
a moje przyjaciółki raźnie idą tam, gdzie chcą.
Wszyscy idą w stronę wielkiej łuny sygnału wi-fi,
a wtedy ja śpiewam im taką piosenkę:
Kiedy nie mam wi-fi, jestem beztalenciem,
Kiedy nie mam wi-fi, odbijam piłeczkę, etc., etc…